W gorzowskim sądzie na ławie oskarżonych zasiada 19 osób. Są tam przedsiębiorcy budowlani, właściciele firm nadzorczych, urzędnicy i sam prezydent miasta Tadeusz Jędrzejczak. Zdaniem prokuratury, w całej aferze mamy do czynienia z korupcją i działaniami na szkodę miasta i firm budowlanych.
Jednym z oskarżonych w procesie był Włodzimierz D., projektant kładki nad ul. Słowiańską. Kładki, która w trakcie budowy trasy średnicowej została wadliwie zaprojektowana i wykonana. Miasto, jako inwestor, zapłaciło za budowlę, która przez lata stała zamknięta i dziś nadaje się jedynie do rozbiórki. Włodzimierz D. wykonał projekt wkładki nie posiadając koniecznych uprawnień. Za naruszenie prawa budowlanego Włodzimierzowi D. groziła kara do roku więzienia. Obrona złożyła wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, bo projektant przyznał się do winy i zaproponował dobrowolne poddanie się karze. Do wniosku przyłączył się także prokurator Marek Szary.
Sąd wyłączył sprawę projektanta do oddzielnego postępowania i wydał wyrok w sprawie Włodzimierza D. – Sąd warunkowo umarza na dwa lata postępowanie. Oskarżony zapłaci także grzywnę 3 tys. zł na poczet Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna w Gorzowie oraz pokryje koszty procesowe, z wyłączeniem kosztów związanych z opiniami biegłych, które w jego sprawie nie były kluczowe – powiedział sędzia Dariusz Hendler.
Co prawda sąd stwierdził jego winę, jednak uwzględnił czynniki łagodzące, jak choćby dotychczasowa niekaralność oraz znikoma szkodliwość społeczna jego czynu. Co więcej, Włodzimierz D. nie był jedynym projektantem kładki, a pozostali mieli do tego uprawnienia. Sąd zdecydował zatem, że nazwisko projektanta nie będzie figurować w centralnym rejestrze skazanych, co pozwoli mu na prowadzenie działalności zawodowej.
Prokurator Marek Szary powiedział „Gazecie”, że w sprawie budowy kładki i nadzoru nad inwestycją z tego samego prawa mógłby skorzystać jeszcze oskarżony Janusz Cz., dyrektor Przedsiębiorstwa Inżynierii Miejskiej, który m.in. także naruszył prawo budowlane. – Mógłby także wystąpić do sądu o warunkowe umorzenie postępowania, liczyć na łagodne potraktowanie, ale tylko w zakresie złamania prawa budowlanego. Poza tym jest jeszcze oskarżony z kodeksu karnego o nadużycia i wyrządzenie znacznej szkody w celu uzyskania korzyści majątkowej, niszczenie i ukrywanie dokumentów – mówi prokurator. – Ale on się upiera, że postępował zgodnie z prawem, więc o jego winie bądź niewinności rozstrzygnie sąd – dodaje Szary.
Przed sądem odpowiadał także jeden z głównych oskarżonych – Janusz K., współwłaściciel firmy Budinwest, nadzorującej komunalne inwestycje. Prokuratura oskarża go o to, że zmuszał Zygmunta M., prezesa PBI, do niekorzystnego dysponowania mieniem i działanie na szkodę firmy. Ponadto Janusz K. oskarżony jest o fałszowanie dokumentów w celu osiągnięcia korzyści majątkowych oraz przyjmowanie łapówek dużej wartości.
Janusz K. podważał wcześniejsze zeznania Zygmunta M., który m.in. przyznał się, że dawał łapówki. Janusz K., świetnie przygotowany do procesu, swoje zeznania popierał dokumentacją. Starał się udowodnił że w swoich zeznaniach Zygmunt M. kłamie lub się myli. Pomniejszał także swoją rolę jako inżyniera kontraktów w decyzjach dotyczących finansowania prac budowlanych, czym zniecierpliwił sąd. – Pan przesadził! – przerwał wyjaśnienia Janusza K. sędzia Dariusz Hendler. – Pan i pan Ryszard S. cieszyliście się zaufaniem władz miasta. Mówił o tym sam prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Zygmunt M. mógł mieć przekonanie, że nie może nic załatwić bez panów akceptacji.
Wkrótce przed sądem zeznania składać będzie ponad setka świadków oraz kilkunastu biegłych.